Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘PC’

Mówi się, że lepsze jest wrogiem dobrego. Świadomie czy nie, developerzy gier niezależnych często pokazują praktyczne zastosowanie tego przysłowia. I chyba zaczyna mnie to powoli przerastać.

Ile ostatnio wydawanych tytułów indie wygląda jak produkcje z co najmniej lat 90.? Z premier samych ostatnich tygodni już mamy takie dwa – Retro City Rampage oraz Hotline Miami. Oba głośne i oba w zasadzie spadły na nas jak grom z jasnego nieba – RCR powstawało ładnych parę lat, póki ujrzało światło dzienne. HM zaś zaszokował – oczywiście poza samą oprawą – brutalnością i specyficznym, psychodelicznym klimatem.

A więc oprawa wizualna to nie jedyny atut tych tytułów, ale z pewnością bez niej te gry nie byłyby tym, czym są. W tych dwóch przypadkach użycie środków wyrazu rodem z epoki ośmio czy szesnastobitowców zdecydowanie ma sens. Ale czy przypadkiem nie jesteśmy świadkami nasycenia rynku gier indie tego typu produkcjami? (więcej…)

Read Full Post »

Znacie historię ostatnich gier ze stajni EA Sports traktujących o koszykówce w wydaniu NBA? Ostatnia edycja na PC ukazała się w 2007 roku z numerem 08, a ostatni wydany „Live” z Dwightem Howardem na okładce oznaczony był numerem 10. Postanowiono zmienić tytuł kolejnej gry z serii na NBA Elite, by ostatecznie jej nie wydać, a studiu w Orlando dano aż półtora roku na skupienie się na nowym NBA. Efekt powinien być więc widoczny jak na dłoni, prawda? No cóż…

Ale po kolei. W 2010 roku do Sieci wyciekły materiały dotyczące NBA Elite 11, wypuszczono nawet grywalne demo i… wszelki ślad po grze zaginął. Oficjalnie gra miała zostać opóźniona w celu doszlifowania pewnych elementów rozgrywki. „Pewnych elementów”, czyli zapewne wszystkiego. Demo było bowiem powszechnie krytykowane m.in. za zachwalany przez twórców, w efekcie jednak kiepsko wykonany system dryblingu, za poziom symulacji niedorastający do pięt konkurentowi od 2K Sports, za równie mały w porównaniu do NBA 2K zakres ruchów zawodników, za tragiczny system kolizji, wreszcie za oprawę, która w żaden sposób nie dawała złudzenia uczestniczenia w prawdziwym meczu.

Ostatecznie EA Sports anulowało projekt i zapowiedziało, że kolejna gra pojawi się dopiero przed rozpoczęciem sezonu 2012/13. Czyli przed 30 października, gdy sezon rozpocznie konfrontacja Washington Wizards i Cleveland Cavaliers. To dawało naprawdę sporo czasu na doszlifowanie produktu, czy wręcz napisanie go od nowa. (więcej…)

Read Full Post »

Tragizm podkreślony w tytule artykułu nie odnosi się oczywiście do poziomu gry. Chodzi o dzieje jednej z najdłużej tworzonych gier w historii.

Apogee (później 3D Realms) rozpoczęło produkcję Preya już w 1995 roku. Niedoszli twórcy Duke Nukem Forever zapowiadali prawdziwą rewolucję w świecie gier, bowiem jeszcze rok przed premierą pierwszego Quake’a Prey miał być pierwszym tak zaawansowanym technicznie FPS-em w trójwymiarowym środowisku i z w pełni oteksturowanymi modelami 3D. Mimo korzystania z autorskiego silnika, na pierwszych screenach z lat 95-96 poziomem zaawansowania oprawę produktu id. W latach 97-98, a więc już po premierze Wstrząsu, wiele się zmieniło. (więcej…)

Read Full Post »

Naprawdę chciałbym zrecenzować ten tytuł jednym lub dwoma zdaniami. Wtedy jednak w tych zdaniach oprócz łączników i przyimków byłyby same wulgaryzmy. Muszę więc w jakiś inny sposób ostrzec was przed tą produkcją.

Możliwe, że słyszeliście o tej unikatowej akcji promocyjnej developera Afterfall: InSanity. Można było parę tygodni przed premierą zamówić tytuł za jedynego dolara. Problem w tym, że żeby faktycznie gra tyle kosztowała, musiało napłynąć tych zamówień… 10 milionów. Doczekano się około 30 tysięcy. Twórcy gry albo byli zdesperowani, albo nie znają realiów rynku. Tak czy siak z tytułem na tak żenująco niskim poziomie taka nieznajomość szybko odbije im się czkawką. Nie od dziś wiadomo, że produkcja Afterfall: InSanity pochłonęła parę ładnych lat i ponad 10 milionów złotych. Chyba wszyscy, którzy zabrali się za ten tytuł, zastanawiają się teraz, „na co do ciężkiej cholery te pieniądze poszły?”. (więcej…)

Read Full Post »

Lato tego roku skończyło się zanim na dobre właściwie się rozpoczęło. Jeśli ktoś chce poczuć choć namiastkę wakacji, które się dla niego kończą bądź już skończyły – może sięgnąć po Virtua Tennis 4. Produkcję wydano wprawdzie w znacznie bardziej odpowiednim okresie, bo pod koniec czerwca, ale na coraz zimniejsze wieczory również się nada.

Jedna z najbardziej szalonych gier o tej dyscyplinie sportu doczekała się czwartej edycji na pececie. Największą furorę zrobił jednak wydany dziewięć lat temu pierwowzór, będący konwersją z Dreamcasta. Dzięki niemu pecetowi gracze mogli się przekonać, że tenis wcale nie musi być nudny i żmudny jak wydane w podobnym okresie Tennis Master Series czy Rolland Garros. Wariacja Segi na temat tenisa chwyciła i Virtua Tennis okrzyknięto jedną z najlepszych gier sportowych. Produkcja całkiem sprawnie wykosiła konkurencję, co niestety widać. Virtua Tennis 4 walczy sam ze sobą (i ewentualnie z Top Spinem, a i to tylko na konsolach). (więcej…)

Read Full Post »

Ile razy mieliśmy już do czynienia z oklepanym scenariuszem, w którym główną rolę odgrywa tajemnicza choroba przemieniająca niemal całą populację w zombie, pozostawiając nietkniętą garstkę „ocalonych”, którzy muszą potem zmagać się z tabunami zainfekowanych? Jak lubisz te klimaty, to witaj w domu.

Jakem niefan horrorów wszelakich (mój stosunek do tego gatunku najlepiej odda określenie „obojętność”), takoż nie miałem w stosunku do Black Death większych oczekiwań. Co mnie podkusiło żeby przetestować jej wczesną wersję? Właściwie to sam nie wiem, chyba jednak określenie udostępnionej przez twórców wersji gry “prototypową”. Miałem nadzieję na otrzymanie jakiejś wersji beta eksperymentalnej i odważniejszej niż reszta mainstreamu gry. Trochę się jednak zagalopowałem w swoich domysłach. Okazało się, że zagrałem po prostu w niezbyt długie demo. W dodatku gry niekoniecznie specjalnie unikatowej, choć faktycznie trochę „innej”. (więcej…)

Read Full Post »

Hard Reset to bynajmniej nie jest gra traktująca o sklejaniu strzępków wspomnień z dość intensywnej nocy. To pierwszy od dawien dawna tak hardkorowy, cyberpunkowy i – słowo klucz – oldskulowy FPS. Wszyscy fani takowych tytułów rodem z końca lat 90. nie powinni przejść obok niego obojętnie.

Dla nas szczególnym smaczkiem jest fakt, że tworzy go polska ekipa Flying Wild Hog. A to nie byle jaka ekipa, składa się ona bowiem z ludzi odpowiedzialnych m.in. za Wiedźmina, Bulletstorm, Snipera:GW i Painkillera. Dream team jak ta lala, takie konotacje nie uszły uwadze nie tylko polskich graczy, ale i zagranicznych dziennikarzy. Najlepsze jednak jest to, że Hard Reset dosłownie wyskoczył jak Filip z konopi. Niespełna dwa miesiące temu ogłoszono, że produkt jest prawie gotowy i zaraz ruszy do tłoczni. Za niecałe dziesięć dni rozkręcę parę śrubek i na pewno podzielę się z wami swoimi wrażeniami. Tymczasem w Sieci pojawił się gameplay z dema Hard Reset. Jak wypadł? (więcej…)

Read Full Post »

Prawdziwego mężczyznę podobno poznaje się po tym, jak kończy, a nie jak zaczyna. Tak w każdym razie twierdzi co najmniej jeden były premier. Ciekawe, czy przyznałby mi rację, że to samo można powiedzieć o grach przygodowych.

Pewnie nie, ale fakt, że na tę przypadłość cierpi wiele obecnych przygodówek. Twórcy często mają bowiem sporo dobrych pomysłów na fabułę i nie mniej zapału w czasie procesu twórczego, ale z czasem brakuje im wyobraźni na dokończenie historii. W efekcie otrzymujemy wybrakowane produkty, które mają banalne i sztampowe zakończenia, choć zwykle zapowiadają się przynajmniej dobrze. Alpha Polaris jest jednym z nich. (więcej…)

Read Full Post »

Dawno już jakiekolwiek dzieło spod młotka id Software nie budziło tak… mało emocji. Od czasów Dooma 3, który miał być objawieniem i nową jakością w grach (i faktycznie był – ale tylko graficznie) w firmie tej nie dzieje się raczej nic bardziej interesującego.

Czołowe marki id eksploatowały zupełnie inne studia. Quake 4 i Wolfenstein powstały w znanym i lubianym Raven Software, ET: Quake Wars zajęli się twórcy oryginalnego Enemy Territory czyli Splash Damage, a id wypuściło jedynie w 2009 roku przeglądarkową wersję Q3 – Quake Live. Tym ciekawiej zapowiadał się zaanansowany w 2007 roku Rage, będący pierwszym tytułem id od ponad 15 lat, który nie jest sequelem. (więcej…)

Read Full Post »

Wydawać by się mogło, że Duke nie ma większej konkurencji na poletku FPS i ich bohaterów. Okazuje się jednak, że byle gwiezdny pirat z niewyparzoną gębą kasuje Księcia jednym tekstem lub jedną serią z automatu.

Nowo wydany Duke Nukem Forever nie uniknął porównań z dziełem People Can Fly głównie ze względu na to, że obie gry przedstawiają nie do końca poważne podejście do tematu. DNF dzięki one-linerom Diuka jest pastiszem m.in. kina akcji (Did I promise to kill you last? I lied.) i gier komputerowych innych developerów (I hate this Valve puzzles). Zresztą i sama postać Księcia to pastisz męskich, aroganckich maczo z wysokim mniemaniem o sobie ratujących świat. A Bulletstorm? W recenzji na polygamia.pl porównano jej fabułę do pulpy, czyli schematycznej i niewymagającej zbyt wiele od odbiorcy opowieści. Z odniesień do tej formy znany jest m.in. Quentin Tarantino i w takim stylu prowadzona jest oś fabularna w tym tytule. To pierwsza płaszczyzna do porównań, kolejna to fakt, iż obie gry są z definicji efektownymi, naładowanymi po brzegi akcją strzelankami, w których częściej korzystamy z ośrodków mózgu odpowiedzialnych za koordynację ruchów niż tych zajmujących się kojarzeniem faktów. No i jeszcze jedno – obie gry były silnie wyczekiwane przez hordy fanów FPS-ów. DNF ze względu na kultową otoczkę no i oczywiście za to, że w końcu nadeszło niesławne „when it’s done!”. Od Bulletstorm oczekiwano zaś wniesienia pewnej świeżości w ten gatunek. (więcej…)

Read Full Post »

Older Posts »